Mieliśmy trudny początek. Przyznaję. Zaślepiła mnie duma. Uprzedzenia...
Teraz też nie jest najlepiej. Powiedziałabym jednak, że lepiej niż gorzej. Chyba na dobrej drodze jesteśmy...coś bowiem zaiskrzyło. Nareszcie...
Od czterech lat niezmiennie mijaliśmy się w szkole. Jego oblicze zazwyczaj było wyniosłe i pełne zbędnego patosu. Dnia każdego,gdy przestępowałam próg mojej placówki edukacyjnej, usilnie się we mnie wpatrywał swoimi pustymi,kamiennymi oczyma. Zawsze mnie to krępowało, nie powiem.
Widywaliśmy się często. Czy to w ulotnych spojrzeniach, czy na papierze. Był dla mnie odwieczną zagadką, głęboką jak studnia. Po trzech latach powoli zaczęłam się na niego otwierać. Bo on stale upominał się o siebie...
Ulegałam. Me serce topniało. Dlaczego? Bóg raczy wiedzieć...
,,Ma dom w Zakopanem", mówili.
,,Piastuje poważne stanowiska",mówili. A ja wiedziałam, że może mieć każdą...
Zwyczajnie nie podobało mi się to co robił. Jakoś do mnie nie przemawiało. Przykre...
Z czasem... zaczęłam rozumieć. Pociągała mnie jego fascynacja mitami. Uwodził mnie jego liryzm i egzotyczna natura. Jego skale góralskie były miodem dla mej duszy. Lecz to ciągle nie było ,,to"...
Zdarzało mi się spotykać jego kolejne inspiracje... Roksanę, Aretuzę.
W zakamarkach mojego serca niepokoiły mnie jego bliskie stosunki z pewnym szalonym muezinem, Królem Rogerem czy przedziwnymi Harnasiami. Miałam przeczucie, że go tracę. Że oddalamy się od siebie, że nic z tego nie będzie. Nie pasujemy do siebie...
Poprzestajemy na chłodnych spojrzeniach?
W dniu dzisiejszym jednak nastąpił w naszej relacji pewien przełom. Ogromny wręcz przełom. Stało się to około południa. Wiatr uderzał w okna i targał liśćmi. Wpatrywałam się w tańczący czubek drzewa. Wtedy GO usłyszałam. Jak to rozeznałam? Nie wiem sama...
To była miłość od pierwszego usłyszenia. Takt 22 na trzecią miarę. Trzy akordy, które odmieniły moje życie. Skradły moje serce...ten sopran. Te męskie głosy...potęga wokalizy! Grom z jasnego nieba. Objawienie, które tyle razy było już tak blisko, lecz nie mogłam się na nie otworzyć...
Eksplozja uczuć. Deszcz emocji. Lawina westchnień. Potok wzruszeń.
Do końca dnia chodziłam jak zakochana. Onieśmielona, nie potrafiłam nawet spojrzeć na tego muzycznego uwodziciela z Tymoszówki.
Takim oto sposobem zakochałam się w ,,Stabat Mater", tylekroć wcześniej słyszanym. I w Karolu.
Jutro bez skrupułów spojrzę w te oczy. Puste, lecz z tlącą się gdzieś głęboko w środku iskierką.
...w oczy pana Szymanowskiego...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz